Ostatnie wpisy

March 29, 2021

Krew z nieba

March 27, 2021

Łzy nimfy

March 27, 2021

Białe wakacje

Bestia z gór

– Nie jest ci zimno? – Człowiek skinął głową w kierunku gołych kostek Musaki. – Zresztą to było modne jakieś dwa lata temu.

– Trudno. Najważniejsze, że moje uda nie wyglądają grubo.

Człowiek chciał odpowiedzieć, że przecież i tak ich nie widać spod grubej, zimowej kurtki, jednak sobie darował. Mieli większy problem. Od kilku godzin błąkali się po ośnieżonych szlakach. Może już dawno zboczyliśmy z drogi? – zastanawiał się. – Nic nie widać przez te cholerne zaspy.

Znali się z Musaką od kilkunastu lat. Łączyło ich dużo. Oboje byli na przykład beznadziejni w czytaniu map, a o czymś takim jak orientacja w terenie tylko słyszeli. Co im strzeliło do głowy, żeby wybrać się na Śnieżkę? I to jeszcze w zimie? – Człowiek nie umiał odpowiedzieć sobie na te pytania.

– Wyprzedź mnie i nie odwracaj się przez chwilę – powiedziała Musaka. – Siku mi się chce.

Człowiek się oddalił, a w tym czasie Musaka stoczyła prawdziwy bój ze spodniami. Nie było łatwo, ale w końcu się udało. Kiedy tylko kucnęła, usłyszała szmer za plecami.

Nie zdążyła nawet zareagować.

Wydała z siebie przeraźliwy pisk, gdy ktoś polizał ją po pośladku.

– Musaka!? – krzyczał Człowiek, biegnąc ile sił w nogach.

Kobieta oddychała szybko. Jak się okazało, narobiła rabanu niepotrzebnie. Podciągnęła spodnie i ryknęła śmiechem.

– Jesteś cała? – wysapał Człowiek. – Czemu tak głośno rżysz? Chcesz wywołać lawinę?

– Ten pies polizał mnie po dupie!

Człowiek dopiero wtedy zauważył, że obok jego przyjaciółki stoi nieduży, kudłaty zwierz. Szpiczaste uszy nie pasowały do jego małej głowy, którą przechylił w lewą stronę, a następnie pomerdał energicznie ogonem. Człowiek miał wrażenie, że pies się do nich uśmiecha.

– Dobra, to było nawet zabawne. – Musaka doszła w końcu do siebie. – Czas na nas. Musimy się zbierać, jeśli chcemy dotrzeć do Domu Śląskiego przed zmierzchem.

W tym momencie pies zagrodził im drogę. Zmienił się całkowicie i nie przypominał już słodkiego zwierzaka. Zjeżył się i napiął wszystkie mięśnie. Nie spuszczając wzroku z przyjaciół, zniżył głowę i zaczął warczeć.

Zęby miał jeszcze większe niż uszy.

Przyjaciele byli przerażeni. Gdy tylko próbowali wyminąć psa i wrócić na szlak, bestia wpadała w szał. Ujadała głośno i kąsała powietrze, prezentując swoje ostre kły. Nie mieli innego wyboru. Musieli się wycofać.

– Przecież my się tak naprawdę wracamy – powiedział Człowiek.

– Chyba nie – odparła Musaka. – Nie widać naszych śladów na śniegu. Wydaje mi się, że to jakaś inna trasa.

Szli przed siebie, trzymając się za ręce. Robiło się coraz ciemniej i zimniej. W oddali słychać było złowieszczy wiatr.

– My tu zginiemy – szepnął Człowiek.

– Przynajmniej będę dobrze wyglądać – odpowiedziała Musaka, której nie przeszkadzało, że śnieg wsypywał się jej do butów.

Minęli zakręt i ich oczom ukazał się przepiękny widok. Jak na wyciągnięcie ręki znajdowało się schronienie. Strzecha Akademicka wyrosła zupełnie znienacka. Gdy podeszli do budynku, wyłoniła się z niego starsza kobieta.

– Jęzor! – krzyknęła. – Do domu!

– To pani pies? – zapytał Człowiek. – Chcieliśmy pójść do Domu Śląskiego, ale stanął nam na drodze.

– Dobrze zrobił – odpowiedziała. – Właśnie dostaliśmy od nich informację, że pogorszyły się warunki pogodowe. Wiatr wieje ponad sto trzydzieści na godzinę i istnieje zagrożenie lawinowe.

Przyjaciele wymienili porozumiewawcze spojrzenie, po czym poklepali Jęzora po głowie.

– No, dobra – zaczęła Musaka. – A czy można tutaj skorzystać z toalety?

Kobieta zaprosiła gości do środka. W schronisku panowała iście rodzinna atmosfera. Przyjaciołom ciężko było stamtąd wracać. Opuścili Strzechę Akademicką naładowani pozytywną energią, a do ich zgranego duetu dołączył ktoś jeszcze.

Musaka zabrała ze sobą psa, który nie odstępował jej na krok.