Ostatnie wpisy

March 29, 2021

Krew z nieba

March 27, 2021

Łzy nimfy

March 27, 2021

Białe wakacje

Źródło energii

To miał być najlepszy weekend w moim życiu. Szkoda tylko, że teraz leżę w szpitalu i nie mogę się ruszać. Kto byłby w stanie przewidzieć, że to wszystko właśnie tak się potoczy? Miałem już dosyć miasta. Potrzebowałem ciszy i spokoju. Nie zastanawiając się długo, wybrałem Karkonosze.

Doszedłem do wniosku, że same góry mi nie wystarczą. Chciałem się naprawdę zrelaksować. Zapomnieć o pracy i odnaleźć siebie. Zrobiłem rozeznanie i dowiedziałem się, że w Szklarskiej Porębie odbywają się warsztaty jogi. Zarezerwowałem ostatnie miejsce i odliczałem dni do wyjazdu.

Dotarłem do pensjonatu położonego przy samym lesie. W okolicy nie było innych domów. Wszedłem do środka i zobaczyłem dużą jadalnię.

– Na warsztaty? – zapytała kobieta, która wyszła z kuchni. – Cześć, tak w ogóle! Mam na imię Kasandra.

Pokiwałem głową i się przedstawiłem.

– Wspaniale, że przyjechałeś! – Kasandra cmoknęła mnie w oba policzki. – Turnus zaczął się kilka dni temu, ale jestem pewna, że będziesz mógł do nas dołączyć. Chodź, zaprowadzę cię do pokoju!

W środku była już moja współlokatorka, Lotta, która również od razu rzuciła mi się na szyję. Miałem wrażenie, że najpierw powąchała moją skórę, zanim mnie pocałowała. Pomyślałem, że chyba pomyliłem miejsca. Kobiety najwidoczniej odczytały moje zawahanie, bo Kasandra zamknęła drzwi i powiedziała:

– Mam nadzieję, że koedukacyjny pokój to nie problem – uśmiechnęła się i pogładziła mnie po ramieniu. – W tym pensjonacie jest tylko jedna jedynka. Poza tym traktujemy się jak rodzina i jesteśmy ze sobą naprawdę blisko. Nie przeszkadza ci to, prawda?

Nie chciałem skłamać, więc odpowiedziałem pytaniem na pytanie:

– Kto zajmuje tę jedynkę?

– Jak to kto?! – Lotta włączyła się do rozmowy. Wyprostowała się, zadarła głowę i patrząc w jeden punkt, powiedziała: – To chyba oczywiste, że praktykuje tam Marcus!

Nie wiem, czego bardziej się wtedy wystraszyłem. Myśli, że trafiłem na zjazd sekty czy błysku w jej oku.

Wieczorek zapoznawczy był jednym z najdziwniejszych doświadczeń, jakie przeżyłem. Siedzieliśmy w kręgu i trzymaliśmy się za ręce. Dziesięć kobiet, ja i jeszcze jeden mężczyzna czekaliśmy na nadejście guru. Zamknęliśmy oczy i poruszając się na boki, wydawaliśmy z siebie dźwięki niczym trzmiel. Okna aż wibrowały. Co jakiś czas podnosiłem powieki, żeby nawiązać z kimś kontakt wzrokowy. Kobiety były pogrążone w transie. Niektóre wręcz warczały.

Skupiłem się na mężczyźnie. Miałem wrażenie, że łka. Widziałem, jak trzęsą mu się ręce, chociaż Kasandra i Lotta ściskały go mocno za nadgarstki. Wbiłem w niego wzrok z nadzieją, że w końcu na mnie spojrzy.

W jednym momencie buczenie ustało. Kobiety równocześnie otworzyły oczy i powiedziały:

– Witaj, panie!

– Witajcie, moje drogie dzieci! – Marcus wszedł do pokoju. – Jak dobrze was widzieć!

Zrobił kilka kroków. Miałem wrażenie, że płynął w powietrzu. Podszedł do jednej z kobiet i pogładził ją po głowie. Jęknęła, po czym chwyciła go za dłoń i przyciągnęła delikatnie do siebie. Zobaczyłem wtedy sygnet wielkości jabłka. Byłem pewien, że wykonano go z czystego złota. Kobieta zamknęła oczy i pocałowała diament, który znajdował się na samym środku.

Marcus podchodził do wszystkich po kolei i odprawiał ten sam rytuał. Miałem ogromne opory, żeby pocałować sygnet, jednak nie chciałem odstawać od grupy. Gdy tylko dotknąłem ustami złota, usłyszałem pomruk zadowolenia. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, jak Marcus kiwa głową. Następnie podszedł do mężczyzny, który nie przestawał się trząść.

– Witaj, Piotrze! – przywitał go.

Zdziwiłem się, gdy usłyszałem to imię. Spodziewałem się czegoś bardziej wyszukanego, ale najwidoczniej Piotr nie należał do tej grupy. Tak samo jak ja, dlatego tym bardziej chciałem nawiązać z nim kontakt.

– Witaj! – powtórzył Marcus i podsunął Piotrowi sygnet do twarzy.

Mężczyzna załkał i pokręcił głową.

– Kasandra, nasz gość chyba nadal źle się czuje. Przynieś, proszę, więcej ziółek – rozkazał Marcus, a ton jego głosu był chłodniejszy od lodu.

– Ziółek?! – Piotr zrobił duże oczy. – Nie, nie, już nie trzeba! Wszystko ze mną w porządku – dodał i pocałował sygnet.

Marcus wymienił spojrzenie z Kasandrą. Kobieta wstała i odeszła bez słowa.

– Dobrze, moi kochani! – Marcus rozłożył ręce. – Czas się przedstawić!

Okazało się, że wszyscy już się dobrze znali. Wszyscy oprócz mnie i Piotra. Zdziwiłem się, gdy Lotta powiedziała, że pochodzą z jednego miasta i mieszkają w tym samym mieszkaniu.

– Jak to? – wyrwało mi się.

– Jak już mówiła Kasandra, jesteśmy ze sobą bardzo blisko – wyjaśniła Lotta. – Mamy dwa pokoje. Jeden dla nas – wskazała ręką na kobiety – drugi dla naszego pana.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Nie interesowały mnie ich wybory życiowe. Coś innego mnie trapiło. Dlaczego zamieścili ogłoszenie w internecie? Przecież mogli pojechać sami. Po co był im potrzebny Piotr? Po co byłem potrzebny im ja?

– Myślę, że będzie jeszcze czas na takie rozmowy – uciął temat Marcus. – Teraz czas na praktykę!

– Ale ja nie chcę. – Piotr się znowu rozpłakał.

Marcus w jednym momencie znalazł się obok mężczyzny. Złapał go dłońmi za głowę. Miałem wrażenie, że ścisnął ją mocniej, niż Piotr by sobie tego życzył. Chciałem coś powiedzieć, ale Kasandra wróciła do sali.

– Już dobrze. Wszystko będzie dobrze. – Marcus wziął ziółka od Kasandry. – Pij, moje dziecko.

Piotr złapał za kubek i, chociaż napar parzył go w podniebienie, wypił całą jego zawartość. Potem było mu już wszystko jedno.

Obudziłem się następnego dnia z nadzieją, że to wszystko mi się przyśniło. Rozejrzałem się po pokoju. Łóżko Lotty było puste. Próbowałem wstać i zakląłem z bólu. Przypomniałem sobie wtedy, co się wydarzyło. Wieczorna praktyka nie należała do najłatwiejszych. Marcus przygotował zestaw ćwiczeń otwierających miednicę. Chociaż bardzo chciałem, to nie udało mi się ani zrobić szpagatu, ani założyć nóg za głowę. W przeciwieństwie do kobiet. Byłem przekonany, że potrafią wykręcić uda w każdą ze stron i nawet ich to nie boli.

Ledwo dotarłem na kolację. Zająłem miejsce jak najdalej od Marcusa, który nie omieszkał tego nie zauważyć:

– Częstuj się, czym tylko chcesz! – powiedział. – Wszystkie dania są bezmięsne. Chociaż może wydawać się to niemożliwe, to dostarczają nam wiele energii. Ale to jeszcze nic. Poranna owsianka jest najlepsza. Prawda, kochani?

Kobiety przytaknęły zgodnie. Zauważyłem, że tylko Piotr się skrzywił. Nie wyglądał na człowieka, który żywi się sałatą i burakami. Nie zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem wstręt w jego oczach.

– Mogę się przysiąść? – Kasandra nie czekała na moją odpowiedź i zajęła miejsce naprzeciwko. – Masz, zaparzyłam ci herbatki.

Nie wiedziałem, co zrobić. Czułem, że jeśli odmówię, to wywołam zamieszanie. Wziąłem od niej kubek i zamoczyłem usta. Wystarczyło. Nie mogłem zapanować nad powiekami i po chwili zasnąłem na krześle.

Nie wiem, jak to się stało, ale obudziłem się w swoim łóżku. Od razu się spakowałem i postanowiłem uciec z pensjonatu. Wyszedłem z pokoju i o mało nie upadłem. Śmierdziało tak, że musiałem zatkać nos. Pomyślałem, że może zepsuła się kanalizacja. Policzyłem do trzech, wziąłem głęboki oddech i skierowałem się w stronę schodów.

– Chyba się nigdzie nie wybierasz. – Lotta zatarasowała drzwi wyjściowe. – Chodź na śniadanie. – Wyrwała mi walizkę z ręki i pchnęła przed siebie.

W jadalni było jeszcze gorzej. Myślałem, że zwymiotuję. Rzuciłem okiem na zebranych i zdziwiłem, kiedy zobaczyłem, że wszyscy zajadają się zupą pomidorową. Wyglądało na to, że tylko mi przeszkadzał ten okropny zapach. Coś mi nie pasowało.

– Pomidorowa na śniadanie? – zapytałem. – Nie za wcześnie?

– To nie pomidorowa – odpowiedział Marcus, któremu Kasandra właśnie nalewała drugą porcję. – Mówiłem ci już, że codziennie rano jemy owsiankę. To wspaniałe źródło energii.

Spojrzałem na talerz. Zobaczyłem czerwoną breję. Nałożyłem trochę na łyżkę i przyłożyłem ją do ust. W jednym momencie przeszedł mnie dreszcz. Nie mogłem uwierzyć, że oni to jedli! Przecież ta owsianka śmierdziała gorzej niż trup! Poczułem, jak bulgocze mi w żołądku. Zacisnąłem usta i zastygłem.

– No, dalej! – Lotta wepchnęła mi łyżkę do gardła.

Walczyłem z nią, ale była silniejsza. Połknąłem wszystko.

– Brawo! – ucieszył się Marcus.

Wtedy zrozumiałem, co mi nie pasowało. Nigdzie nie widziałem Piotra. Zerwałem się na równe nogi. Chciałem wybiec, jednak poczułem, że coś przylgnęło mi do zębów. Wyciągnąłem z buzi kosmyk czarnych włosów. Przytrzymałem się stołu, żeby nie upaść i zapytałem:

– Gdzie jest Piotr?!

– Musiał pilnie wrócić do domu – odpowiedział Marcus, uśmiechając się szeroko.

Obaj wiedzieliśmy, że to nie była prawda.

Rzuciłem się do drzwi, jednak Lotta znowu była szybsza ode mnie.

– Wypuść mnie! – krzyknąłem. Czułem jak wzbiera we mnie złość. Złość i coś jeszcze.

– Po co te nerwy? – ironizowała. – Wracaj do stołu. Nie skończyłeś owsianki.

Wtedy nie wytrzymałem. Zwymiotowałem prosto na nią. Myślałem, że Lotta mnie uderzy, ale ona nadal stała w tym samym miejscu. Roześmiała się i oblizała. Pchnąłem ją i uciekłem z pensjonatu.

Nie pamiętam za bardzo, co działo się dalej. Wiem, że jakimś cudem udało mi się zadzwonić po karetkę. Nie chcieli mi uwierzyć, kiedy powiedziałem im , że właśnie zjadłem zupę z człowieka, ale w końcu przyjęli zgłoszenie. Zabrali mnie do szpitala i położyli na jednym z łóżek.

– To ty?

Na dźwięk pytania zamarłem. Znałem ten głos.

– To ty? – Piotr musiał powtórzyć pytanie, bo w ogóle nie reagowałem.

– Ty… ty… – zająkałem się. – Ty żyjesz?!

– Tak, chociaż nie wiem, czy nie wolałbym, żeby było inaczej.

Byłem w szoku. Piotr żył, co oznaczało, że wcale nie zjadłem zupy z człowieka. Powinienem się cieszyć, jednak coś nie dawało mi spokoju. Cały czas miałem wrażenie, że kępka włosów, którą wyciągnąłem spomiędzy zębów, przylega mi do podniebienia.

– Ale ta owsianka – odezwałem się po chwili. – Myślałem, że cię ugotowali.

– Oj, ugotowali, ale nie mnie.

– To kogo?!

– Siebie samych.

Piotr wywnioskował z mojej miny, że nic nie rozumiem.

– Wiesz, że oni wszyscy mieszkali razem? – zapytał.

– Mhm.

– Wiesz, jak działa ciało kobiety? Kiedy mieszkają razem, to ich cykl miesiączkowy się synchronizuje. – Wypuścił powoli powietrze i wyjaśnił: – One teraz wszystkie mają okres i codziennie rano wyciskają krew z podpasek prosto do owsianki.

Aż mną rzuciło. Nie miałem już czym wymiotować, więc tylko odkaszlnąłem kilka razy.

– Po co?!

– Według nich krew to życie. Bredzili cały czas, że to niesamowite źródło energii.

Nie mogłem w to uwierzyć. Ja nie chciałem w to uwierzyć!

– A te ziółka? – zapytałem.

– Środki nasenne połączone z viagrą.

Nic mnie już nie dziwiło. Wzruszyłem ramionami i powiedziałem:

– No, tak. W końcu było tam dziesięć kobiet.

– Tak, dziesięć kobiet – powtórzył Piotr. – Nawet mi się to podobało na początku. Do czasu, aż się połapałem, że jest tam dziesięć kobiet i jeden Marcus.

Imię odbiło się echem od każdej ściany, a potem nastała grobowa cisza.